Techniczno-życiowy blog.

[Vicious] Dear Esther

1 komentarz




Droga Esther

Piszę do Ciebie bo pragnę się z Tobą podzielić tytułem o który mnie ostatnio prosiłaś. Postanowiłem zaryzykować i wydać te moje ostatnie grosiki na ten tytuł – który szumnie jest określany w Internecie jako „inny” jako doświadczenie, które warto przeżyć. Postanowiłem Ci zaufać i zrobić ten krok mimo, że mogłem cały obraz rozgrywki obejrzeć sobie na tym znanym kanale filmowym w Internecie. Wiesz o którym mówię. Moje pierwsze wrażenie raczej było średnio-pozytywne – ale to Ci pisałem. Zawiesiłem się na kamieniach – i nie mogłem powrócić na molo na którym rozpoczynamy przygodę. Pomyślałem sobie – no super, ale dałem się nabrać. Później było lepiej. Ale jak na drugiej planszy (jak wiesz wszystkich jest 4) się zaciąłem i nie mogłem znaleźć wyjścia to wyłączyłem to mocno poirytowany. Wtedy – jak pamiętasz – napisałaś mi bym się nie poddawał i jeszcze raz spróbował. 21 razy zastanawiałem się czy to zrobić czy też nie. 21 sek włączał się też komputer i ładował Steam. Po odczekaniu tego czasu i kliknięciu 21 razy lewym przyciskiem myszy zagłębiłem się jeszcze raz w ten tytuł. Znalazłem na spokojnie przejście i… I Droga Esther odpłynąłem. Historia tam opowiedziana porządnie mną wstrząsnęła. Nawet nie wiedziałem momentami gdzie jestem. Bohater tak opowiadał, Droga Esther, że w mojej głowie wybuchała burza myśli. I mimo, że wprost nie dostałem żadnej „prawdziwej” historii to ją sobie sam dopowiedziałem, i zbierałem kolejne strzępy tej historii. I wtedy do mnie dotarło, że nie znajdujemy się na wyspie – wyspa jest czymś więcej. Całość jest swoistym snem, omamem, dziurą królika z Alicji. Otworem do innego świata. Świata w którym, Droga Esther, nie możemy brać tak jak nam pokazuje ekran, świat który wydaje takie odgłosy w głośnikach. A świat jest pokazany tam przepiękny. Z chęcią bym Cię tam zabrał, Droga Esther. I choć nie byłem tam sam – widziałem tam człowieka w latarni na początku – ale szybko się schował. Myślę zresztą, że to były omamy głównego bohatera. I tak jak opowiadałaś – za drugim razem świat wyglądał trochę inaczej. Przedmioty były w innych miejscach, słyszałem też trochę zmieniony tekst. Czuję, że będę musiał jeszcze nie raz zagłębić się w ten świat.

Zapytasz zapewne – czy to dobra gra. Odpowiem Ci tak – gra jest bardzo słaba. Postać chodzi wolno, niewidzialne ściany blokują nasze ruchy, woda zazwyczaj powoduje, że toniemy, nic nie możemy zebrać, nie możemy ingerować w ten świat. Ale to nie jest gra. To jest jakiś taki nowy rodzaj artyzmu. Coś tak jak Ci podsyłałem film – szefa Quantic Dream – pamiętasz „Kara”. Artyzm, coś do przeżycia, odczucia, przemyślenia. Coś co nie można łatwo opowiedzieć, skleić w słowa. Tak jak nasze uczucie które nas łączy. My je znamy, wiemy że jest, ale jakby ktoś nas chciał poprosić byśmy o nim opowiedzieli to nagle nie moglibyśmy znaleźć słów. Coś przepięknego, coś o którym będę pamiętał chyba do końca życia. I wydaje mi się , że jak Ty zagrasz w to, Droga Esther, to odbierzesz tą historię zupełnie inaczej.

Oprawa, Droga Esther, wymaga osobny rozdział. Jeżeli o grafice już Ci pisałem, to muzyka i dźwięk jest niesamowity, nieziemski. Ścieżkę dźwiękową muszę sobie sprawić, choć za pewne to tylko kilka utworów na krzyż – gdyż całość można przeżyć w 30-40min.

Czy Ci ten tytuł polecę ? Tak, Droga Esther. Polecam Ci. Chcę byś to ze mną przeżyła. Chciałbym. I chociaż opłakiwałem Cię już na Twym pogrzebie, to jednak wierzę że kiedyś tam po drugiej stronie będziemy mogli to przeżyć razem…

Na zawsze twój
…………………………

PS. Mój ulubiony cytat Droga Esther: "I had kidney stones, and you visited me in the hospital. After the operation, when I was still half submerged in anaesthetic, your outline and your speech both blurred. Now my stones have grown into an island and made their escape and you have been rendered opaque by the car of a drunk.”

1 komentarz :

  1. Niestety, chyba moje gusta growe zaczynaja podupadac. A moze to przez mozolny poczatek Dear Esther przekreslilem niesprawiedliwie cala gre? To sie jszcze zobaczy.

    Super tekst.

    OdpowiedzUsuń