Techniczno-życiowy blog.

[Vicious] O serii Monster Hunter okiem Vicka.

Brak komentarzy
Chcecie zagrać w trudną, frustrującą grę ? Macie naprawdę dużo czasu na rozwijanie swojej postaci ? Jesteście odporni na porażki ? Jeżeli tak to ta seria sowicie wynagrodzi wasze trudy. Witajcie w świecie potworów, w świecie który sprzedał się już w ponad 28 milionach sztuk na całym świecie. Lecz na dobrą sprawę gra jest popularna tylko w Japonii. W Ameryce czy Europie istnieje zaledwie garstka miłośników tej gry. Monster Hunter można albo kochać albo nienawidzić.

PS2 – pierwsza generacja

W marcu 2004 roku firma Capcom wydała w Japonii grę Monster Hunter. Tytuł ten w bardzo szybkim czasie sprzedawał się zadziwiająco dobrze. Japończycy zakochali się w świecie łowcy potworów. Dla nas – w bardziej zrozumiałym języku – gra została wydana rok później lecz z powodu braku reklamy tytuł ten nie zyskał dużej popularności. Po wejściu do menu głównego i kliknięciu „New Game” (w tle przygrywa motyw muzyczny, który towarzyszy serii po dziś dzień) przechodzimy przez ekran tworzenia postaci (dość rozbudowany – możemy wybrać płeć, kolor skóry, włosów, fryzurę, barwę głosu itd) i po chwili budzimy się w domku w wiosce.

Gra nie posiada żadnych tutoriali czy samouczków – jedynie pierwsze misje jakie weźmiemy od szefa wioski wytłumaczą co nie co zawiłość rozgrywki. I tu pojawia się pierwszy szkopuł przez który gracze spoza Japonii mogli nie zrozumieć tej gry. Ciężko jest początkującemu łowcy określić co ma robić, jakie przedmioty są mu potrzebne, do czego służą, jaki dobrać ekwipunek. Całości uczymy się metodą prób i błędów eksplorując mapy, zbierając co się da i pokonując wszystko co się rusza. Zadania przyznawane nam dzielą się na misje polegające na przyniesienie określonej ilości danych składników/rzeczy (np. złowić kilka ryb, przynieść trzy mięsa etc.), pokonanie jakiegoś potwora (tych jest najwięcej) czy też złapać grasujące w pobliżu monstrum. Wraz z wykonywaniem kolejnych misji otrzymujemy misję specjalną (zazwyczaj dużo trudniejszą od tych poprzednich) i po jej ukończeniu otrzymujemy dostęp do questów wyższego poziomu (określoną ilością gwiazdek – im ich więcej tym misje trudniejsze). Twórcy oddali graczom kilka regionów do łowienia (np. wulkan, pustynia czy bagna) każda o innym klimacie i podzielone na mniejsze segmenty. Nie wszystkim spodobało się takie rozwiązanie, gdyż pomiędzy poszczególnymi fragmentami pojawia się ekran z napisem „Loading” i chwilę musimy czekać aż się dany kawałek mapy załaduje. Początkowo sądzono, że jest to spowodowane małą ilością pamięci konsoli PS2 – jednakże do dnia dzisiejszego wszystkie gry z tej serii są w ten sposób podzielone. Ma to swoje plusy – każdy segment mapy jest bardzo bogaty w szczegóły, nie ma granicy widoczności (odległe elementy są cały czas doskonale widoczne) a gra utrzymuje stałe FPS nawet gdy na ekranie znajduje się kilka monstrów (i to różnej wielkości) na raz. Capcom zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę jeżeli chodzi o faunę świata. Wszystkie stworzenia na które się natkniemy są bogato animowane, wydają różne dźwięki, inaczej się zachowują, każdy inaczej atakuje i inaczej się z nimi walczy. Począwszy od roślinożernych małych dinozaurów, które uciekają zaraz jak wyczują łowcę aż po potężnego Rathalosa (smok z intro) gdzie każde spotkanie z nim powoduje wydzielanie adrenaliny. Pokonanie monstrów łatwe nie jest (dodatkowo mamy limit czasowy na wykonanie zadania). Baaa – nie raz będziemy podchodzili do danego zadania po kilka-kilkanaście razy. Nie mamy podanych informacji o ilościach punktów życia potwora – to możemy odczytać tylko z jego zachowania oraz wyglądu co powoduje, że doświadczenie nie zdobywa nasz awatar łowcy lecz my sami. Początkujący laik nawet z najlepszym ekwipunkiem nie poradzi sobie nawet z prostszymi monstrami (natomiast doświadczony gracz nawet słabym sprzętem jest w stanie pokonać olbrzymie potwory). Do gry został dodany też tryb multiplayer – gdzie gracze z całego świata mogli (bo już nie mogą – serwery zostały zamknięte w 2008 roku) toczyć boje z trudniejszymi potworami i zdobywać rzadsze przedmioty walcząc do góra 4 łowców naraz. Do dyspozycji gracza oddano sporo różnego sprzętu – poprzez broń białą (jak np.miecze czy lance) po broń strzelecką (łuki i kusze) zbroje, zioła, mikstury itp. Nie znajdziemy w tej grze żadnych charakterystyk gracza (za wyjątkiem zdrowia oraz kondycji) – w tej grze uczy się gracz nie awatar. Wszystko to wpływa na głęboką imercję ze światem gry. W pewnym momencie każda plansza staje się znana jak własna kieszeń, wiemy jak się zachować gdy zaatakuje nas dany rodzaj monstra. Japończycy szybko uzależnili się od przygód i Capcom wydał dla nich w 2005 roku rozbudowaną wersję gry pod nazwą Monster Hunter G – gdzie do podstawowych monstrów doszły nowe podgatunki, dodano nowe rodzaje bronii, kuchnię gdzie koty (Felyny) pichcą dla nas pożywienie oraz szkołę treningową. W tym samym roku wydano też Monster Hunter Portable na konsolę PSP, która jest konwersją rozszerzonej wersji jedynki. Przystosowano sterowanie pod możliwości jednego analoga (zadawanie ciosów przypisano pod przyciski – w wersji na PS2 ciosy zadawało się drugim analogiem) i tylko dwóch triggerów. Reszta pozostała bez zmian. Sprzedaż konsoli PSP drastycznie wzrosła więc Capcom postanowił rok później wydać tą wersję gry dla reszty świata (pod nazwą Monster Hunter Freedom). Tytuł ten tak dobrze się sprzedawał, że tylko kwestią czasu było wydanie sequela.

Druga generacja – PSP górą.

Gdy cały świat ogrywał Monster Hunter Portable Japończycy dostali w swoje ręce Monster Hunter 2 na konsolę PS2. Plansze oraz potwory z jedynki przeszły lifting oraz dodano tryb dnia i nocy, zaczynaliśmy grę w nowej wiosce oraz dostaliśmy nowe rodzaje broni. Nowości w gruncie rzeczy nie było za dużo lecz nie przeszkodziło to by sprzedaż w Kraju Kwitnącej Wiśni była na wysokim poziomie. Na miejsce głównego monstra do pokonania wskoczył Tigerex – w Japonii jeden z ulubionych monstrów do dnia dzisiejszego. Capcom widząc, że sprzedaż na przenośne konsole była lepsza od konsol stacjonarnych postanowiła po raz kolejny przekonwertować tą grę na przenośną PSP pod nazwą Monster Hunter Portable 2 w 2007 roku oraz Monster Hunter Freedom 2 dla reszty świata w 2008. Wersje „portable” miały w gruncie rzeczy tylko jedną wadę w porównaniu do wersji stacjonarnych – multiplayer odbywał się lokalnie – nie było możliwości gry przez Internet. Wychodząc klientom naprzeciw Capcom w raz z wyjściem w 2008 roku Monster Hunter Portable 2nd G (bardziej rozwinięta druga część) stworzył punkty w miastach (na wzór naszych kafejek internetowych) gdzie gracze mogli się spotykać i wspólnie wykonywać questy.

W 2009 do reszty świata trafiła Monster Hunter Freedom Unite – MHP2ndG z Japonii. Jest to jedna z najbardziej rozbudowanych odsłon wersji i jedna z najbardziej popularnych – ponad 400 questów, ponad 1000 różnych broni białych, 350 strzeleckich, 2000 elementów zbroi. Gra została jeszcze wydana na iOS w 2014 roku z przystosowanym sterowaniem pod ekran dotykowy.

Trzecia generacja – Nintendo vs Sony

W 2009 roku fani przeżyli szok. Monster Hunter Tri – tylko na konsoli Nintendo Wii. Nowa generacja zrestartowała serię. Wszystkie mapy są nowe, część broni została usunięta, dodano samouczek, zmienili system detekcji obrażeń, ułatwiono zbieranie oraz wydobywanie surowców. Gra stała się też znacznie łatwiejsza co podzieliło fanów.

Dodano też misje rozgrywane pod wodą (co nie bardzo spodobało się miłośnikom tej gry) oraz tryb multiplayer przez Internet (co ciekawe Japończycy za grę wieloosobową musieli płacić abonament). Jak w pierwszej generacji przeważały tereny leśne, w drugiej mroźne góry – w trzeciej pierwsze skrzypce grają dżungle. W 2010 roku wyszła tylko w Japonii ostatnia wersja na konsolę PSP - Monster Hunter Portable 3rd – gdzie znajdziemy wszystkie rodzaje broni plus nowe z MHtri, powróciły stare monstra nieobecne w wersji Wii, kuchnia została zastąpiona gorącymi źródłami. Gra biła rekordy sprzedaży (najlepiej sprzedający się tytuł w Japonii na tą konsolkę – ponad 4,8 mln sprzedanych sztuk) co przyczyniło się też do sprzedaży ogromnej ilości konsol. Reszta świata patrzyła na wszystko z zazdrością – lecz gra nigdy nie wyszła poza region Japonii. W 2011 roku wydano wersję HD MHP3rd na konsolę PS3 – i było to ostateczne pożegnanie serii z Sony. Następne gry miały ukazywać się tylko na konsolę Nintendo. Fani często pytali – Czemu Nintendo ? Klarownej odpowiedzi nigdy nie poznaliśmy lecz można przypuszczać, że Big N wyłożyło spore ilości pieniędzy na wyłączność.
Najbardziej rozwinięta gra z tej generacji – Monster Hunter 3 Ultimate ujrzała światło dzienne w Japonii w 2011 roku oraz 2013 w Ameryce i Europie. Początkowo były to wydania tylko na konsolę 3DS a dopiero później otrzymaliśmy wersję na Wii U (w Japonii zwanej HD). Z ciekawostek: możliwa jest gra pomiędzy 3DSem a Wii U dzięki połączeniu przenośnej konsolki ze stacjonarną Wii U za pomocą WiFi, powróciły questy podwodne (nieobecne w MHP3rd), tradycyjnie nowe potwory a sterowanie zostało zoptymalizowane pod ekran dotykowy (tam mamy dostęp do przedmiotów w plecaku oraz mapy).


Czwarta generacja – 3DS

Wszystkie gry z generacji czwartej jak na razie pojawiła się tylko na przenośnej konsolce Nintendo. Czwórka pojawiła się tylko w Japonii – a ze względu na blokadę regionalną mocno zmniejszyła liczbę graczy na całym świecie. Dopiero w styczniu tego roku otrzymaliśmy wersję Ultimate czwartej generacji (wydanej w Japonii w 2013 roku). Wszystkie plansze zostały stworzone na nowo, pojawiła się nowa plejada monstrów, dodano nowe rodzaje broni (czyli standard dla serii). Największą nowością jest możliwość prowadzenia walki na kilku płaszczyznach – możemy wspinać się na wyższe elementy planszy – oraz dodano możliwość wskoczenia na grzbiet potwora i z tej pozycji starać się go pokonać. Po raz pierwszy też w wydaniu mobilnym możemy grać z ludźmi z całego świata poprzez Internet. Gra uzyskała bardzo wysokie oceny i przez fanów uznawana jest za najlepszą grę z całej serii.

Spin-off

W Japonii wyszła cała masa gadżetów związanych z uniwersum Monster Hunter –maskotki, plakaty, figurki – wszystko czego dusza zapragnie. Ale oprócz gadżetów pojawiły się też inne gry. Monster Hunter Diary: Poka Poka Felyne Village (oraz część druga z dopiskiem G) na konsole PSP gdzie pierwsze skrzypce grają „koty”- Felyny. Gra była w charakterystycznej oprawie Super Deformed. Zamiast symulacji łowcy do dyspozycji dostaliśmy Felyny które poruszały się w bok i wykonywały akcje podobnie do innej znanej gry z tej platformy – Patapon – z tym wyjątkiem, że gra nie opierała się na rytmicznym wciskaniu poleceń. Gra nie opuściła granic Japonii. Na platformy iOS i Android wyszedł Monster Hunter: Dynamic Hunting – gdzie toczyliśmy bitwy z pojedynczymi potworami. Olbrzymie ograniczenia telefonów przyczyniły się do słabego sterowania, wielu uproszczeń (widzieliśmy pasek życia potworów) co ostatecznie przełożyło się niskie oceny i bardzo słabą sprzedaż. Na platformie PC (oraz później Xbox360) Capcom wydał w 2007 roku Monster Hunter: Frontier Online – grę typu MMO. Przystosowano sterowanie pod klawiatury i myszki, a całość rozgrywki jest darmowa – płacimy tylko za dodatki do gry. Napalonym graczom od razu mówię – gra nie wyszła poza obręb Japonii i Korei i nie ma możliwości gry poza tymi regionami (chyba, że będziemy korzystali z VPN) a język w grze to tylko Japoński lub Koreański. Warto jednak zobaczyć tą odsłonę gdyż jest ona oparta na silniku CryEngine 3. Wygląda obłędnie – i na dobrą sprawę jest to jedyna wersja Monster Hunter w prawdziwym HD. Oprócz tego dostaliśmy karciankę (dostępną też w wersji elektronicznej na Androida i iOS), mangę (Monster Hunter Orage – 4 tomy – zostały przetłumaczone na język angielski) oraz krótkie anime. Świat Monster Hunter jest niesamowicie popularny w Japonii. Nie zyskał on jednak globalnej sławy na miarę Pokemonów. Możliwe, że przez słabą reklamę a możliwe, że ze względu na zbyt wysoki poziom trudności. Jednak każdemu miłośnikowi trudnych gier, którzy lubią wczuć się w klimat odwiedzanego świata i mają sporo wolnego czasu – gorąco polecam. Tu nie ważna jest fabuła czy statystyki – ważne są nasze własne umiejętności oraz doświadczenie. Rzadkość w dzisiejszych czasach – gdzie gry w zasadzie przechodzą się same.

PS. Tekst miał szansę ukazać się w miesięczniku Pixel. Jednakże był za słaby. Szkoda.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz