[Vicious] Monster Hunter 4 Ultimate [cz.2]
Długo zbierałem się za napisanie tej recenzji. Zresztą mocno opóźnionej, bo przecież gra wyszła w lutym! Cóż począć – czasu mało, roboty sporo a chęci też nie za wiele.Kto mnie zna, ten wie, że jestem fanem serii już od wielu wielu lat. Grałem chyba we wszystkie części i wszystkie wspominam z największą przyjemnością. Za niedościgniony wzór uważałem Freedom Unite. Dużo też ograłem w wersję Portable 3rd oraz Tri. Nowości zaprezentowane w tych ostatnich niektóre przypadły mi do gustu – inne mniej. Ale teraz mamy już wersję 4 Ultimate (czyli na dobrą sprawę rozwiniętą „czwórkę”, która na nasze nieszczęście została wydana tylko i wyłącznie w Japonii). Jak zobaczyłem 3DSa w wersji limitowanej i to w nowej edycji (New 3ds XL) to postanowiłem – musze ją mieć. To będzie dla mnie gra na min. rok jak nie dłużej. I nie pomyliłem się…
Co się zmieniło w porównaniu do poprzednich części ? Ano sporo. Jest w końcu sprawny tutorial, jest kilka miasteczek (nie jedno), są dwie Guild Hall’e (gwoli przypomnienia każda poprzednia część miała do zaoferowania jedno miasteczko i jeden Guild Hall). Liczba monstrów do ubicia prześcignęła tą znaną z Freedom Unite, dostaliśmy dwie nowe bronie (Insect Glaive oraz Charge Blade), masę nowej zawartości w postaci przedmiotów, zbroi, Hone broni (o tym później), nowych skilli, skakania (walka na kilku poziomach w pionie).
Mieszanka wyszła nad wyraz smakowita. Dla pojedynczego gracza otrzymaliśmy fantastyczną kampanię, możliwość uczestniczenia w wyprawach (gdzie nie ma ograniczeń czasowych), możemy zdobyć relic weapons oraz armor (sprzęt niedostępny nigdzie indziej – czasami możemy trafić na niesamowicie potężne sprzęty), przedmioty nie dostępne nigdzie indziej, no i wyzwania w postaci nie takich znowu łatwych potworów do ubicia. Gracze singlowi nie będą się nudzili – ok. 50h do ukończenia głównego wątku i ok. 80-100h by wykonać wszystkie przygody.
Gra sieciowa w końcu doczekała się gry przez Internet na konsoli przenośnej. To było to na co chyba wszyscy czekaliśmy. Nareszcie można by rzec. Wyszukiwarka pokoi została świetnie pomyślana (możemy szukać gier gdzie gracze robią odpowiednie questy – np. farmią Tigerexy). Super. Dodano okienko do chatów (niestety brak chatu głosowego) gdzie możemy porozumiewać się z graczami dzięki dotykowej klawiaturce. Ludzi chętnych do gry jest sporo (praktycznie zawsze znajdziemy interesujący nas pokój, gdzie ktoś robi Quest który my chcemy zrobić), rzadko kiedy wyrzuca nas lub innych graczy z gry (chociaż jest to szczególnie wkurzające jak walczymy z wyjątkowo ostrą bestią a tu nagle PYK – wszyscy padają na ziemię i pojawia się napis „xxxxx wyszedł z guild hall” a Ty zostajesz sam na sam z potworkiem). Tak czy inaczej – jest miód. Mega miód. Dla graczy hardcorowych do zdobycia HR 999 i Gold Crown (co ciekawe kilka takich osób już spotkałem). Dla zapaleńców setki godzin grania.
Co do nowości. Zniknęły farmy. I chyba ostatecznie. Na początku nie czułem nowego systemu pozyskiwania przedmiotów o mniejszej wartości (ale ważnych do tworzenia np. mikstur) lecz po pewnym czasie doceniłem go. Myślę, że tak już powinno zostać i twórcy nigdy nie powinni pakować się w inne pomysły. Na czym to polega ? W mieście jest staruszek który (po odblokowaniu) posiada 3 sloty w których możemy zamawiać różnego rodzaju dobra (podzielone na cztery kategorie) za punkty zdobywane w questach. Dodatkowo za te punkty możemy wymieniać na przedmioty, a jeszcze inne przedmioty na inne. Wiem brzmi to pokrętnie – ale ważne, że to działa tak jak należy (przykładowo w grze brak Azurosa czy Narcagugi (chlip) – ale możemy zrobić ich zbroje właśnie wymieniając przedmioty z innych potworów na ich odpowiedniki).
Nowe bronie wspaniale wpisują się w nowy system (gry w pionie). Za pomocą Insect Glaive możemy skakać dzięki czemu łatwiej możemy dosiąść potwora (też nowość). Po osiodłaniu monstra otrzymujemy prostą mini gierkę w której potwór chce nas zrzucić a my staramy się go na tyle pokiereszować by się wywrócił (i stracił sporo HP). Znacząco to urozmaica rozrywkę. No i mamy uczepioną do naszej dłoni robaka – którego wystrzeliwujemy w stronę potwora w celu zdobycia różnych power’upów. Druga broń (moja nowa miłość w Monster Hunter) – Charge Blade – to dwie bronie w jednej. Ładowalna coś jak Switch Axe, lecz gra się nią zupełnie inaczej. Podstawowo jest to miecz i tarcza (jak sword and shield – ale bez możliwości używania przedmiotów przy wyciągniętej broni) a po transformacji wielki topór (z olbrzymią mocą niszczenia lecz nasza postać potwornie wolno się z nią porusza). W łatwy sposób możemy tworzyć niekończące się comba, ładując tarczę i wyzwalając ogromny ładunek atutu dołączonego do broni (np. ognia,lodu,wody etc.). Po naładowaniu tarczy blok jest prawie równy blokowi z Lancy (najpotężniejszej tarczy w grze). Ogólnie rzecz ujmując – nowe bronie wymagają nauki grania nimi. Czasami jest to długa i męcząca ścieżka. Lecz warta świeczki. Starsi gracze mogą grać swoimi starymi sprawdzonymi broniami (wszystkie są dostępne).
Kolejną nowością odnośnie broni jest tzw Hone (nie wiem jaki jest odpowiednik w języku polskim tego wyrazu). Ja bym to nazwał zaklęciem. Jeżeli mamy broń o poziomie RARE 9 lub 10 – i nie da się jej już ulepszyć, to możemy ją zakląć. Mamy trzy możliwości – zwiększenie ataku, obrony lub dodanie leczenia (raz na jakiś czas atak na potwora uleczy nas). Zwiększa to sporo możliwości i zwiększa urozmaicenie.
Kolejną nowością jest zaraza (siana przez nowe jak i stare monstra). Zaraza zmniejsza naszą obronę oraz atak, lecz jeżeli uda się nam z niej wyleczyć to otrzymujemy w nagrodę kryształy, które możemy później wymieniać na kopiowanie przedmiotów lub tzw. melding talizmanów (w celu uzyskania nowych- zupełnie losowych).
A jak wygląda sam gameplay ? Jest super. Gra stała się szybsza i bardziej żywiołowa od tej znanej z trzeciej czy drugiej generacji. Nowe lokacje nie urywają czerepu, ale dobrze wpasowywują się w nową filozofię gry (więcej gry w pionie) dzięki czemu jest masa półek skalnych, stopni, miejsc do wspinaczki etc. dzięki których możemy skakać na grzbiety potworów oraz dostać się w różne fragmenty mapy.
Reasumując. Jest więcej więcej więcej i jeszcze raz więcej. I zdecydowanie lepiej. Sterowanie na NEW 3DS XL nie powoduje, żadnych kłopotów. Jest przyjemne i szalenie wygodne. Te zmiany były potrzebne serii. Dodały powiew świeżości. A gracze pokochali tą część. I ja ją pokochałem. I każdemu polecam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz